czwartek, 6 czerwca 2013

Przestrzeń jako łup



Przestrzeń, z której korzystamy, stała się przedmiotem regulacji. Przepisy prawne bądź zwyczajowe precyzują sposób poruszania się pieszych, trasy pojazdów, miejsca parkowania, a w instytucjach oraz punktach usługowych znajdują się punkty przeznaczone dla dzieci. Reklamy w formie plakatu, ulotki i ogłoszenia eksponowane powinny być we wskazanych miejscach. Ścieżki rowerowe, chodniki, znaki drogowe wydawałoby się kreślą „drogi” poruszania się poszczególnych aktorów. Nie ma miejsca na chaos.

Jednak wystarczy krótki spacer, by przekonać się , że przestrzeń stała się pewnego rodzaju areną walki. Słupy ogłoszeniowe, chodniki, sfery są areną codziennej walki.

Dobrą ilustracją walki o przestrzeń są właśnie słupy, na których każdy może zawiesić plakat czy ogłoszenie. Dołączone zdjęcia wskazują jednak, że żadna ze stron zamieszczających własną reklamę nie zważa na innych użytkowników. Tym smym mieszkańcy otrzymują ogrom informacji, które niestety nie są czytelne. Plakat czy reklama staje się efemerydą, bardzo szybko wypartą przez kolejne ogłoszenie o możliwości wzięcia pożyczki bez BIK-u, ofercie punktu usługowego, sprzedaży używanego wózka etc.
 
Jako osoba poruszająca się pieszo zwróciłam uwagę na samochód parkujący na chodniku. Tutaj mamy kompilację dwóch czynników - walki o przestrzeń połączonej z ignorowaniem innych aktorów oraz tyranią chwili - kierowca zatrzymał się tuż przy wejściu do kancelarii, choć najbliższe wolne miejsce parkingowe znajdowało się 100 metrów od budynku. Zapewne pokonanie odległości z parkingu do miejsca docelowego okazałoby się zbyt czasochłonne.

 Wreszcie ostatni z punktów - jedna z instytucji, gdzie mamy do czynienia z zawłaszczeniem miejsca wyznaczonego dla najmłodszych użytkowników przestrzeni.

Pokolenie Y a czas



„Możliwość testowania superszybkiej technologii...”, „Oszczędzaj swój czas...” krzyczą hasła reklamowe. Slogany  opracowywane przez specjalistów od marketingu mają wzmacniać oferty sprzedaży. Odzwierciedlają nastawienie współczesnego konsumenta, dla którego oszczędzanie czasu jest wiodącym wyznacznikiem wartości danego produktu czy usługi. Wszechobecna tyrania chwili sprawia, iż naturalnym stało się dążenie do uzyskania jak największych profitów w postaci dodatkowego, choćby krótkiego ułamka zaoszczędzonego czasu, co zdaniem wielu charakterystyczne jest dla młodszej generacji.

Newsweek, nr 22/2013
Swoisty kult czasu implikuje postawę opierającą się na chęci dokonywania jak największej ilości zmian w jak najkrótszym czasie. Szeroko opisywane ostatnio pokolenie Y – generacja ludzi urodzonych do 1995 roku – ma być przykładem tego typu zachowań [1]. Pracodawcy charakteryzują przedstawicieli generacji jako osoby nie lubiące czekać, chętne zmianom, przeciwne monotonii.  Wyznacznikiem preferowanych wartości jest nie tylko praca, ale też kształt życia osobistego. Coraz częściej miernikiem  powodzenia w kontaktach towarzyskich staje się ilość znajomych na portalach społecznościowych, zaś o stanach emocjonalnych użytkownicy informują poprzez zmiany statusu.

Mobilność w czasie i w przestrzeni stała się poniekąd sposobem życia współczesnego człowieka oraz czynnikiem decydującym o wykluczenie ze społeczeństwa. Tutaj mogę polecić jedną ze starszych już publikacji Zygmunta Baumana „Globalizacja i co z tego dla ludzi wynika”, która zawiera zbiór ciekawych uwag dotyczących osi wykluczenia w ponowoczesności.


[1] A. Krzyżaniak – Gumowska, Pokolenie klapki, [w:] Newsweek, nr 22/2013, s. 16 – 19.

poniedziałek, 6 maja 2013

Wiedza - władza





Jednym z następstw nowożytności jest ukształtowanie się nowych typów władz. Po rewolucji francuskiej zakres kratologicznych kompetencji suwerena systematycznie ulegał poszerzeniu. W tym celu wprowadzono szereg instytucji dyscyplinarnych – szkoły, kolegia, warsztaty, fabryki, więzienia, szpitale psychiatryczne. W sukurs władzy przyszła nauka, która zaczęła definiować kryteria decydujące o  byciu pełnoprawnym, użytecznym członkiem społeczności. Wzorcowy obywatel przestrzega nałożonych na niego obowiązków, które wkraczają także w sferę prywatną oraz wzmacnia siły wytwórcze społeczeństwa.

Powstawanie nowych mechanizmów przeanalizował Michel Foucault - barwna postać francuskiego postmodernizmu, która wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Historyk i socjolog, łączony z ponowoczesnością, poststrukturalizmem, marksizmem oraz freudyzmem, sam odżegnywał się od tych nurtów. Wskazywał natomiast na inspiracje myślą Nietzschego, Heideggera czy Bachlerda. Kierując „Katedrą Historii Systemów Myślenia” w College de France oddawał się badaniom naukowym, skoncentrowanym przede wszystkim na krytycznej analizie instytucji społecznych. Jego dorobek naukowy stał się przedmiotem zainteresowania przedstawicieli różnych dyscyplin naukowych. Autor „Nadzorować i karać” dokonał istotnych przemian w obrębie teorii i filozofii polityki poprzez przeformułowanie podstawowych pytań kratologicznych.
 

Kształtowanie się mechanizmów biowładzy opisał w publikacji pn. „Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu”. To jedna z przełomowych monografii, ukazująca w duchu historii postmodernistycznej, proces zmiany postrzegania szaleństwa, pewnego zawłaszczania mechanizmu określania normalności i podporządkowania go strukturze władzy.  To także próba ukazania zmiany dyskursu, wykreowania się dyskursu psychiatryczno – penalanego, który zdawałoby się przyniósł poprawę sytuacji osób traktowanych jako szaleńcy. Foucault podkreśla jednak, iż to jedno wykluczenie zostało zastąpione przez drugie, wspomagane przez medycynę. Tematyka podjęta  przez francuskiego historyka to także znacząca zapowiedź, rozwiniętej w późniejszych pracach, koncepcji władzy – wiedzy.

W wykładzie ze stycznia 1976 r. zaznaczył, iż próbował badać „jak” władzy. Badać „jak” władzy znaczy próbować uchwycić jej mechanizmy, mieszczące się miedzy dwoma punktami odniesienia lub między dwiema granicami: z jednej strony reguły prawne, które formalnie wyznaczają zakres władzy, a z drugiej strony, przy drugim końcu, u drugiej granicy, efekty prawdy, jakie władza wytwarza, utrwala, i które z kolei utrwalają tę władzę. Mamy więc trójkąt: władza, prawo, prawda [1].

Stosując metodę archeologiczną i genealogiczną Michel Foucault wiedzie czytelnika przez zmianę sposobu traktowania i postrzegania szaleństwa na przestrzeni stuleci. By prześledzić zmianę postaw sięga do czasów średniowiecza, gdy praktykom wykluczenia społecznego ulegali trędowaci. Następnie rolę tę przejmą ubodzy, włóczędzy, więźniowie, osoby cierpiące na choroby weneryczne, wreszcie szaleńcy. Foucault powołuje się na symboliczną figurę – literacki statek szaleńców. Europejskie ośrodki miejskie często stosowały praktykę oddawania obłąkanych marynarzom, co miało dwojakie podstawy. W wymiarze praktycznym, wiązało się to z usunięciem ze społeczności jednostek niezdolnych do samodzielnej egzystencji, w wymiarze symbolicznym woda unosi, lecz także oczyszcza, żegluga zdaje człowieka na koleje losu, czyni go niewolnikiem przeznaczenia, każde odbicie od brzegu może być ostatnie. Na swym szalonym statku szaleniec zdążał w inny świat i z innego świata przybywał, kiedy dobijał do brzegu [2]. Obłęd w wiekach średnich był postrzegany jako występek, podobnie jak gniew, bezwzględność, rozpusta, rozpacz, bałwochwalstwo, niezgoda, rebelia czy skąpstwo. Przeciwstawiany rozwadze nadal jest jedną z istotnych postaci rozumu. Scala się z nim, zaliczając się bądź do jego tajemnych mocy, bądź do momentów, w których się manifestuje, bądź do paradoksalnych form, przez które uzyskuje samowiedzę [3].

Foucault analizuje proces przemian stosunku względem szaleńców przez pryzmat wykluczeń na innej płaszczyźnie. Zauważa, że zapowiedzią tych przemian była zmiana postaw wobec ubóstwa - XVI wiek dokonuje desakralizacji nędzy. Rezygnacja z dóbr materialnych nie stanowi już pożądanej wartości, przestaje być postrzegana jako realizacja chrześcijańskich ideałów. Ubodzy stają się przejawem nieporządku społecznego, życie w nędzy przestaje być zgodne z pożądanym ładem. Genezy tej zmiany należy doszukiwać się protestanckim etosie pracy oraz teorii predestynacji. Również obowiązujący dotychczas postulat dobroczynności zostaje zdegradowany, ponieważ dobre uczynki nie są pozytywnie wartościowane. Wykluczenie ubogich tworzy podwaliny wykluczenia osób cierpiących na obłęd. Obydwie grupy łączy nieefektywność – ich przedstawiciele nie pracują, zatem stają się nieprzydatni dla społeczności.
Radykalna przemiana traktowania szaleństwa następuje w XVII wieku. W Paryżu, w 1656 roku, zostaje założony Szpital Ogólny. Od tego momentu zdaniem Foucaulta następuje  wielkie zamknięcie i przejście do klasycystycznego pojmowania omawianego zjawiska. Przełom XVIII i XIX wieku ujawnia problem traktowania szaleńców, którzy wyłonili się z heterogenicznej dotąd grupy ludzi nierozumnych.

Francuski historyk stwierdza Wyosobnione, odcięte od dawnych paranteli, w poszczerbionych murach internowania szaleństwo staje się problemem, wysuwa pytania do tej pory jeszcze nie formułowane. Przysparza przede wszystkim kłopotów pracodawcy, który musząc usankcjonować koniec systemu internowania nie wie, w jakim punkcie społecznej geografii umieścić obłęd: w więzieniu, szpitalu czy pod opieką rodziny. Środki podejmowane bezpośrednio przed i tuz po Rewolucji dobrze obrazują te wahania [4]. Problematyka postępowania z szaleńcami staje się przedmiotem zainteresowania władz państwowych, co znajduje odzwierciedlenie w istniejącym prawodawstwie. Foucault powołuje się na liczne dokumenty, m.in. wydawane wówczas przez Zgromadzenie Narodowe oraz Konstytuantę. Co istotne, działający u schyłku XVII w. Komitet ds. Żebractw podkreśla w przygotowywanych raportach, że obecność obłąkanych wpływa negatywnie na innych aresztantów. Organ wnioskuje, by więźniowie skazani lub podejrzewani o popełnienie przestępstwa, mieli zagwarantowaną możliwość pobytu w innych placówkach. Pozostałe, przytaczane przez Foucaulta, prawne regulacje stanowią odzwierciedlenie stanowiska wzmiankowanego Komitetu.  Takie usytuowanie przez prawodawstwo odzwierciedla rozdział, który się dokonał – szaleńcy stają się odrębną grupą, ich wykluczenie ma inne podstawy aniżeli wykluczenie ubogich czy osób skazanych za popełnienie przestępstwa.

Medycyna jako nauka przychodzi w sukurs władzy. Cytowane przez Foucaulta dokumenty jednoznacznie wskazują na jeszcze jedną istotną, można by powiedzieć rewolucyjną zmianę – kategoria szaleństwa zaczyna stawać się problemem medycznym. Obłąkanie przestaje być traktowane jako heterogeniczne zjawisko. Zgodnie z przytaczanymi licznie przez Foucaulta źródłami pisanymi zaczęto wyróżniać obłąkanych, upośledzonych umysłowo,  furiatów, otępiałych, epileptyków, głuptaków [5]. Każda z tych przypadłości charakteryzuje się odmiennymi symptomami i wymaga podjęcia odmiennych praktyk medycznych. Nauki psychologiczne stają się jednym z elementów kreowania korzyści polityczno – społecznych, obłąkani są niekiedy traktowani jako źródło darmowej siły roboczej. Władza nad życiem zaczyna być zintegrowana z systemem kontroli ekonomicznej oraz wzrostem użyteczności.

Medycyna nie rozstrzyga jednoznacznie przejawów obłędu, jak stwierdza Foucault to co jeszcze przed okresem klasycyzmu było dwuznacznikiem podstawowego i konstytutywnego doświadczenia obłędu, szybko zagubi się w sieci teoretycznych konfliktów dotyczących interpretacji objawów obłędu[6]. Publikację zamykają refleksje dotyczące kwestii istnienia płynnej granicy pomiędzy cierpieniem na obłęd a pogrążeniem się w szale twórczym. Zdaniem Foucaulta obłęd to ostatni moment twórczości[7], który jest z dziełem jednoczesny, ponieważ inauguruje czas jego prawdy[8]. Publikację zamyka aneks składający się z wybranych przez francuskiego historyka dokumentów, które pozwalają dostrzec zmianę postępowania względem osób klasyfikowanych jako szalone. Mimo, że były to dokumenty wydawane przez instytucje państwowe bądź wewnętrzne regulaminy placówek, pozwalają współczesnym zrozumieć stosunek ówczesnych społeczności wobec szaleńców.

„Historia szaleństwa....” to przede wszystkim prezentacja przechodzenia od dyskursu do dyskursu. Tutaj warto poczynić uwagę, że ujęcie metodologiczne badań dyskursu oraz historii badającej dyskurs zawarte jest w „Archeologii wiedzy”. Pojęcie to dla Foucaulta oznacza tyle, co zespół aktów formułowania. By go zrozumieć należy zwrócić uwagę na powierzchnie ich wyłaniania, tworzące je pojęcia i strategie.

W omawianej pracy Foucault wskazuje wyłonienie się dyskursu psychologiczno – psychiatrycznego, który zaczyna ustalać normy społeczne oraz psychiczne. Aż do klasycyzmu sfera „zdrowia psychicznego” znajdowała się w gestii rodziny osoby cierpiącej na tę przypadłość, ewentualnie władze miejskie zajmowały się „usuwaniem” takich jednostek poza obręb miejscowości. Zmiany, które dokonały się, a które to zostały dostrzeżone przez Foucaulta miały poważne konsekwencje – rzecz w tym jednak, że cel jakim jest zdrowie psychiczne, przestaje należeć do sfery prywatności, stoi za nim potężniejsza instytucja społeczna o ścisłym powiązaniu z polityką władz[9].

Wraz ze zmianą dyskursu zaczyna obowiązywać szereg norm, reguł i prawideł, które składają się na „normalność”. Koncepcja szaleńca ulga przekształceniu, staje się osobą chorą psychicznie, którą należy przywrócić społeczeństwu [10]. Jednostki, które nie dostosowują się do tych stosunkowo precyzyjnie opisanych kryteriów normalności i nie zostają przywrócone obiegowi pracy,  podlegają penalizacji. Kategoria użyteczności, przydatności, związana z rozwijającym się kapitalizmem, staje się główną podstawą klasyfikacji jednostek.

 Tutaj przechodzimy do kolejnej płaszczyzny, na której można analizować „Historię szaleństwa...” – jako przykład stosunku władzy. Dla Foucaulta generalnie historia winna być rozpatrywana jako (...) dyskurs władzy, dyskurs zobowiązań, poprzez które władza podporządkowuje; to również dyskurs blasku, jakim władza fascynuje, przeraża, unieruchamia [11]. Według historyka narodzenie się dyskursu psychiatrycznego oraz jego łączenie się z dyskursem penalnym ma związek przede wszystkim ze zmianami w obrębie traktowania władzy. Jej instrumentem staje się wiedza, Foucault zauważa, że psychiatria ma nie tylkowymiar stricte medyczny. W „Historii szaleństwa…”, później w „Nadzorować i karać”, podkreśla, że gromadzenie wiedzy o jednostkach, klasyfikowanie ich wedle kryterium normalny  - szaleniec jest przejawem stosowania nowych mechanizmów dyscyplinarnych, wiążących się z działaniami władzy. Opisy medyczne penalizowanych jednostek stają się podstawą wykluczenia oraz potencjalnej normalizacji danej osoby. Psychiatra posiłkuje się nie tylko metodami medycznymi, ale na co zwraca uwagę w „Nadzorować i karać” korzysta z (…) technologii penalnej – i medycznej, jeśli nie do szpitala psychiatrycznego, to przynajmniej pod nadzór kuratora [12].

Posiłkując się określeniem używanym przez Zygmunta Baumana splot wiedzy-władzy pozwalają usuwać poza społeczeństwo „ludzi odpady”. Osoby nieprzydatne – starsze, z problemami zdrowotnymi, ubogie – znajdują się na marginesie społeczeństwa. Życie homo sacer skazane  jest na porażkę. By częściowo rozwiązać problem ludzi-odpadów ukształtował się model państwa opiekuńczego.

 



[1] M. Foucault, Wykład z 17 marca 1976 roku, [w:] Trzeba bronić społeczeństwa. Wykłady w College de France, tłum. M. Kowalska, Warszawa 1998.
[2] M. Foucault, Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu, tłum. H. Kęszycka, Warszawa 1987, s. 24.
[3] Ibidem, s. 43.
[4] M. Foucault, Historia szaleństwa..., op. cit., s. 381.
[5] Ibidem, s. 498.
[6] Foucault konkretyzuje ścierające się koncepcje: socjologiczna, relatywistyczna koncepcja obłędu vs. Analiza typu strukturalnego traktująca obłęd jako zwyrodnienie; konflikt pomiędzy spirytualistyczną teorią a próbą usytuowania obłędu w zróżnicowanej przestrzeni organicznej; starcie koncepcji leczenia – terapia humanitarna vs. „kuracja moralna” oparta na represji oraz poddaństwie. Zob. .M. Foucault, Historia szaleństwa..., op. cit., s. 468 – 469.
[7] Ibidem, s. 483.
[8] Ibidem, s. 483.
[9] J. Sowa, Kulturowe założenia pojęcia normalności w psychiatrii, Warszawa 1984, s. 304.
[10] M. Foucault, Szaleństwo i społeczeństwo, [w:] Trzeba bronić …, op. cit., s. 96 – 99.
[11] M. Foucault, Wola wiedzy, tłum. B. Banasiak i K. Matuszewski, Warszawa 1995, s. 74.
[12] M Foucault, Nadzorować i karać : narodziny więzienia, tłum. T. Komendant, Warszawa 2009, s. 204.

czwartek, 2 maja 2013

Zaburzona dynamika zbiorowości a decyzje polityczne



Schemat ilustrujący zaburzoną dynamikę zbiorowości ma zdaniem Latoura uniwersalne zastosowanie do analizy zmian zachodzących we współczesnym świecie. Ze względu na jego uniwersalność można pokusić się o zastosowanie schematu w kontekście życia politycznego.

Zjawisko mediatyzacji polityki związane z systematycznie postępującą ekspansją mediów masowych powoduje, że obywatele na bieżąco są informowani o kulisach podejmowania decyzji politycznych. Dzięki temu istnieje możliwość stałego komunikowania się rządzących z rządzonymi. Kompetencje mediów są szerokie - uczestniczą w selekcji elit politycznych, wpływają na kształt przekazu komunikatów skierowanych do elektoratu, dokonują gradacji przekazywanych informacji, wreszcie kreują kształt debaty publicznej. Procesy te dokonują się przy wykorzystywaniu haseł o obiektywizmie środków przekazu oraz przestrzeganiu zasad etyki dziennikarskiej. Stąd też nie bez podstaw mass-media określa się mianem „czwartej władzy”. Jako że mediatyzacja polityki stała się naturalnym komponentem współczesnej demokracji każdy z podmiotów polskiej sceny politycznej posiada rzecznika odpowiedzialnego za kontakty z dziennikarzami, powszechne (zwłaszcza w okresie kampanii wyborczej) jest korzystanie z doradztwa specjalistów marketingu politycznego. W tym kontekście wydawałoby się, że wyborca posiada pełen dostęp do informacji o toczącym się procesie decyzyjnym. Wykorzystując wspomniany schemat zastanówmy się, czy rzeczywiście tak jest? By zilustrować możliwość spożytkowania schematu odniosę się do konkretnego przykładu, który podzielił opinię publiczną.

W ostatnich miesiącach kontrowersje wzbudzał projekt ustawy o związkach partnerskich. Jedna z propozycji została opracowana przez zespół skoncentrowany wokół posła Platformy Obywatelskiej Artura Dunina. Propozycja ta, zgodnie z konstytucyjnie przewidzianym procesem ustawodawczym została zaprezentowana parlamentarzystom. Media informowały rządzonych o kształcie proponowanej ustawy. Po zamknięciu pierwszego etapu – przedstawieniu propozycji zbiorowości, nastąpił szereg konsultacji. O planowanej innowacji dyskutowali politycy – w obrębie partii rządzącej doszło do starcia liberałów z konserwatystami. Uznawany za lidera zachowawczej frakcji PO Jarosław Gowin wielokrotnie przyznawał, że jest przeciwnikiem projektu. Zdaniem ministra sprawiedliwości – Jeśli chodzi o związki partnerskie heteroseksualne, to jestem przeciw,  mogą one zawierać ślub kościelny, ślub cywilny lub żyć w konkubinacie, który wiąże się z określonymi prawami i obowiązkami. Czy potrzebna jest jeszcze czwarta forma pośrednia pomiędzy ślubem a konkubinatem? (źródło:http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,13686375,Konserwatysci_w_PO_o_zwiazkach_partnerskich__Oswiadczenie.html) Równie burzliwa dyskusja toczyła się za pośrednictwem środków masowego przekazu. Następnie, doszło do hierarchizacji – konserwatywne przywiązanie do wartości wygrało z kreowanym liberalnym wizerunkiem partii rządzącej. Wyborcy posiadają dostęp do informacji o wyniku głosowania – odrzuceniu projektu podczas styczniowego głosowania, również przez część parlamentarzystów należących do PO. Nie są znane natomiast przesłanki podjętej decyzji politycznej, tzn. pojawiają się wątpliwości co do dokonanej gradacji. Wreszcie etap 4 – zastana rzeczywistość społeczno – prawna nie uległa zmianie, wymusiła natomiast podjęcie prac, które mają zmierzyć do przedstawienia nowej propozycji, nowego tworu prawnego decydentom.

Zgodnie z koncepcją Latoura nowoczesność marginalizuje – etap 2 (konsultacje) oraz etap 3 (hierarchizacje). W kontekście podejmowania decyzji politycznych wydaje się, że każdy z podmiotów uczestniczących w procesie konsultacji dba o to, by w procesie komunikowania informacja o przyjętym stanowisku została przekazana rządzonym. Treść przekazu często staje się istotniejsza od samego przedmiotu dyskusji, nie zawsze pozostają ze sobą zgodne. Jednocześnie etap konsultacji oraz hierarchizacji w związku z koniecznością szybkiego podejmowania decyzji traci na znaczeniu. Dlatego decydent podejmuje decyzje polityczne w warunkach niepewności – nie posiada wówczas informacji o prawdopodobnych rezultatach wprowadzonych/ niewprowadzonych zmian oraz o losach planowanych działań własnych, zatem nie wie w jaki sposób „świat ułoży się na nowo” (etap 4 – instytucjonalizacja).

By analiza zastosowania schematu w kontekście decyzji politycznych była bardziej wyczerpująca należałoby dokonać analizy powstającej w określonej sytuacji sieci, uwzględnić wszystkich istotnych aktorów, zarówno jednostkowych, jak i zbiorowych oraz wskazać mediatora.


czwartek, 28 marca 2013



 Problemy społeczeństwa informacyjnego

Pojęcie społeczeństwa informacyjnego, spopularyzowane w latach 80. ubiegłego stulecia, na stałe zagościło w dyskursie publicznym.  Stosując ten termin większość intuicyjnie wiąże go ze zmianami zachodzącymi w obrębie produkcji i przetwarzania informacji, wzrostem znaczenia nowych technologii czy dostępnością oraz powszechnością wiedzy.

Życie codzienne przesycone jest natłokiem informacji – artykuły prasowe, wiadomości radiowe i telewizyjne, kampanie reklamowe prowadzone w przestrzeni miejskiej, niezliczona ilość portali internetowych. Skalę zjawiska obrazuje Eryk Mistewicz w książce „Marketing narracyjny”. Zdaniem polskiego specjalisty PR w 2010 roku wytworzono więcej informacji aniżeli powstało ich łącznie do 2003 roku. Zastanówmy się zatem jakie są negatywne następstwa omawianego zjawiska?

Z jednej strony wiążą się one z kształtem samej informacji, z drugiej zaś z postawą jej odbiorców. Nowoczesne media aktualizują zmiany zachodzące we współczesnym świecie z niebywałą szybkością. Wydarzenie polityczne, społeczne czy gospodarcze rozgrywające się w dowolnym miejscu błyskawicznie znajduje medialny odzew. Tyle że w natłoku relacji z różnych obszarów niejednokrotnie to, co powinno być istotne odchodzi w niebyt. Zamiast analizy wzrostu stopy bezrobocia w Polsce, otrzymujemy obszerną relację z procesu Katarzyny Waśniewskiej, w miejsce relacji z działań wojennych toczonych w Syrii media serwują porcję informacji na temat kreacji żony prezydenta USA, zaś substytutem wiedzy o poglądach nowowybranego papieża Franciszka stają się obuwnicze preferencje głowy Kościoła. Świat mediów dostrzegł ten problem i ukuł termin „infotainment”, oddający rozrywkowy charakter pojawiających się informacji. Tutaj warto pochylić się nad problemem doboru formy przekazu do prezentowanych treści. W samej idei generowania przez media ciekawostek, porcji rozrywkowych newsów z życia współczesnych celebrytów nie ma nic nagannego. Tyle że, opisywane od 1980 r., infotainment niespodziewanie przestało królować w tabloidach czy popularnych serwisach plotkarskich,  ale odważnie i z sukcesem wkroczyło do poważnych (w założeniu) programów publicystycznych i dzienników informacyjnych. Stąd też, prezentowane w programach informacyjnych wiadomości, niosą za sobą coraz mniej treści, stają się coraz bardziej ubogie, ogólnikowe. Odbiorca otrzymuje ciekawie podaną informację, tyle że nie wyjaśnia ona prezentowanego problemu. Poza tym sprowadzanie każdego wydarzenia do stricte rozrywkowej funkcji jest wątpliwe.  

Przemiany obejmują nie tylko nośniki informacji, ale także samego odbiorcę. Kompetencje kulturowe beneficjenta informacji ewoluują. Współczesny odbiorca nakierowany jest na odbiór pewnego dynamicznego zbioru informacji, niekiedy można mówić o uzależnieniu od stałego dostępu do aktualnych wiadomości. Niektórzy psycholodzy  i psychiatrzy zajmują stanowisko, że infoholizm stanowi jedno z największych zagrożeń cywilizacyjnych. Dane wskazujące na sukcesywny przyrost tego uzależnienia mogą stać się polem refleksji nad własnym zachowaniem. Jak często sprawdzamy pocztę elektroniczną, czytamy newsy, zapoznajemy się z komentarzami internautów?